Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/072

Ta strona została uwierzytelniona.

Wielki pan, patrzcie go... Ukradł czterysta rubli i już nie chcze gadać z człowiekiem!...





IV.
Zdumienia, przywidzenia i obserwacye starego subjekta.

Dla pana Ignacego Rzeckiego nadeszła znowu epoka niepokojów i zdumień.
Ten sam Wokulski, który, rok temu, poleciał do Bułgaryi, a przed kilkoma tygodniami, jak magnat, bawił się w wyścigi i pojedynki, ten sam Wokulski nabrał dziś nadzwyczajnego gustu do widowisk teatralnych. I jeszcze żeby choć polskich, ale — włoskich... On, który nie rozumiał po włosku ani wyrazu!
Już blisko tydzień trwała ta nowa mania, która dziwiła i gorszyła nie samego tylko p. Ignacego.
Raz naprzykład, stary Szlangbaum, oczywiście w jakiejś ważnej sprawie, przez pół dnia szukał Wokulskiego. Był w sklepie — Wokulski dopiero co wyszedł ze sklepu, kazawszy pierwej odnieść aktorowi Rossiemu duży wazon z saskiej porcelany. Pobiegł do mieszkania — Wokulski dopiero co opuścił mieszkanie i pojechał do Bardeta po kwiaty. Stary żyd, ażeby go dopędzić, krzywiąc się wziął doróżkę; ale ponieważ ofiarowywał do-