Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jest w pańskiem mieszkaniu i pisze tam rachunki dla Suzina. Zobaczysz pan, co stracicie przez ten figiel.
Drzwi gabinetu uchyliły się i stanął w nich Klejn z listem w ręku.
— Przyniósł lokaj Łęckich do starego — rzekł. Może pan mu odda, bo dziś, bestya, czegoś taki zły...
Pan Ignacy wziął do rąk bladoniebieską kopertę, ozdobioną wizerunkiem niezapominajek, lecz wahał się, czy ma iść? Tymczasem Mraczewski spojrzał mu przez ramię na adres.
— List od Belci! — zawołał — jestem w domu!... I śmiejąc się, wybiegł z gabinetu.
— Do dyabła! — mruknął pan Ignacy — czyżby te wszystkie plotki miały być prawdą?... Więc on, dla niej, wydaje na kupno kamienicy dziewięćdziesiąt tysięcy, traci na Suzinie pięćdziesiąt?... Razem sto czterdzieści tysięcy rubli!... A ten powóz, a te wyścigi, a te ofiary na cele dobroczynne?... A... a ten Rossi, któremu tak gorąco przypatruje się panna Łęcka, jak żyd dziesięciorgu przykazaniom?... Ehe!... schowam ja do kieszeni ceremonie...
Zapiął marynarkę na guzik pod szyją, wyprostował się i poszedł z listem do swego mieszkania. W tej chwili dopiero zauważył, że mu trochę skrzypią buty i poczuł niejaką ulgę.
W mieszkaniu pana Ignacego, nad stosem pa-