Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

— A gdybym miał do spełnienia ważniejszy obowiązek, aniżeli zyskanie pięćdziesięciu tysięcy?...
— Polityczny? — spytał cicho Rzecki, z trwogą w oczach, ale i z uśmiechem na ustach.
Wokulski podał mu list.
— Czytaj — rzekł. Przekonasz się, że są rzeczy lepsze od polityki.
Pan Ignacy z niejakiem wahaniem wziął list do ręki, lecz na powtórny rozkaz Wokulskiego, przeczytał:
„Wieniec jest prześliczny i już zgóry w imieniu Rossiego dziękuję panu za ten podarunek. Nieporównane jest to dyskretne rozmieszczenie szmaragdów między złotemi listkami. Musi pan koniecznie przyjechać do nas jutro na obiad, ażebyśmy się naradzili nad pożegnaniem Rossiego, a także nad naszą podróżą do Paryża. Wczoraj papo powiedział mi, że jedziemy najdalej za tydzień. Naturalnie jedziemy razem, gdyż bez miłego pańskiego towarzystwa, podróż straciłaby dla mnie połowę wartości. A więc do widzenia, Izabela Łęcka“.
— Nie rozumiem — rzekł pan Ignacy, obojętnie rzucając list na stół. — Dla przyjemności podróżowania z panną Łęcką, a choćby radzenia nad prezentami dla... dla jej ulubieńców, nie rzuca się w błoto pięćdziesięciu tysięcy... jeżeli nie więcej...
Wokulski powstał z kanapy i, oparłszy się obu rękoma na stole, zapytał: