— Nie robię ich dla Rossiego...
— Tylko dla dogodzenia kobiecie... wiem... Ze wszystkich kas oszczędności, ta jest najmniej pewną — odparł Rzecki.
— Jesteś nieostrożny!... — syknął Wokulski.
— Powiedz — byłem. Tobie się zdaje, że dopiero ty wynalazłeś miłość. Znam i ja ją, bah!... Przez kilka lat kochałem się jak półgłówek, a tymczasem moja Heloiza romansowała z innymi. Boże mój!... ile mnie kosztowała każda wymiana spojrzeń, które chwytałem w przelocie... W końcu, w moich oczach, wymieniano nawet uściski... Wierz mi, Stachu, ja nie jestem tak naiwny jak myślą. Wiele w życiu widziałem i doszedłem do wniosku, że my wkładamy zbyt dużo serca w zabawę nazywaną miłością!
— Mówisz tak, bo jej nie znasz — wtrącił pochmurnie Wokulski.
— Każda jest wyjątkową, dopóki nam karku nie nadkręci. Prawda, że nie znam tej, ale znam inne. Ażeby nad kobietami odnosić wielkie zwycięstwa, trzeba być w miarę inpertynentem i w miarę bezczelnym; dwie zalety, których ty nie posiadasz. I dlatego ostrzegam cię: niedużo ryzykuj, bo zostaniesz zdystansowany, jeżeli już nie zostałeś. Nigdym do ciebie o tych rzecach nie mówił, prawda? nawet nie wyglądam na podobną filozofią... Ale czuję, że grozi ci niebezpieczeństwo, więc powtarzam: strzeż się! i w podłej zabawie nie angażuj
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.