— Zatem mamy więcej długów niż parę tysięcy?...
— Tak... tak... Trochę więcej... Myślę, że pięć do sześciu tysięcy... Poproszę poczciwego Wokulskiego, to mi to załatwi...
Panna Izabela mimowoli wstrząsnęła się.
— Szpigelman mówił — rzekła po chwili — że od naszej sumy nie można mieć dziesięciu tysięcy rubli procentu. Najwyżej trzy tysiące i to na niepewnej hipotece...
— Ma racyą — na hipotece, ale przecież handel to nie hipoteka... Handel może dać trzydzieści od trzydziestu... Ale... a zkąd Szpigelman wie o naszym procencie?... — spytał pan Tomasz, zamyśliwszy się nieco.
— Ja mu powiedziałam niechcący... — tłumaczyła się zarumieniona panna Izabela.
— Szkoda, żeś mu to powiedziała... wielka szkoda!... o takich rzeczach lepiej nie mówić...
— Czyto co złego? — szepnęła.
— Złego?... No, nic złego, mój Boże... Ale zawsze lepiej, gdy ludzie nie znają ani wysokości, ani źródła dochodów... Baron, wreszcie sam marszałek nie mieliby reputacyi milionerów i filantropów, gdyby znano wszystkie ich sekreta...
— Dlaczegóżto, ojcze?...
— Dziecko jeszcze jesteś — mówił nieco zakłopotany pan Tomasz — jesteś idealistka, więc... mogłoby cię to zrazić do nich... Ale masz przecie
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.