I wyszła.
Przez całą noc śnił się pannie Izabeli Starski, jako mąż, Rossi, jako pierwszy platoniczny kochanek, Ochocki, jako drugi, a Wokulski, jako plenipotent ich majątku. Dopiero około dziesiątej rano obudziła ją panna Florentyna, donosząc, że przyszedł Szpigelman i jeszcze jeden żyd.
— Szpigelman?... Ach, prawda!... Zapomniałam o nim. Powiedz mu, niech przyjdzie później... Czy papo wstał?
— Wstał od godziny. Mówiłam mu właśnie o żydach, a on prosi się, ażebyś napisała list do Wokulskiego...
— Poco?...
— Żeby był łaskaw przyjść do nas w południe i uregulować rachunki tych żydów.
— Prawda, że Wokulski ma nasze pieniądze — rzekła panna Izabela. — Ale mnie pisać o tem do niego nie wypada. Napisz ty Floro w imieniu ojca... O tu jest papier, na mojem biurku...
Panna Florentyna napisała żądany list, a tymczasem panna Izabela zaczęła się ubierać. Wiadomość o żydach zrobiła na niej wrażenie zimnej wody, a myśl o Wokulskim zaniepokoiła ją.
„Więc my naprawdę nie możemy obejść się bez tego człowieka?... — mówiła w duszy. — No, jeżeli ma nasze pieniądze, to naturalnie musi spłacać nasze długi...“
— Bardzo go proś — rzekła do panny Flo-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.