— Byłby to tylko odwet z mojej strony.
— Ach, więc walka?... — spytała panna Izabela.
— Spłacanie dawnych długów często prowadzi do zgody.
Wokulski z taką uwagą przeglądał album, że żyły nabrzmiały mu na czole.
— Ale zemsta nie prowadzi — odparła panna Izabela.
— Nie zemsta, tylko przypomnienie, że jestem wierzycielem kuzynki.
— Więc to ja mam spłacać dawne długi?... — zaśmiała się panna Izabela. — A, kuzyn nie stracił czasu w podróży...
— Wolałbym go nie stracić na wakacyach — rzekł Starski, znacząco spoglądając jej w oczy.
— To będzie zależało od metody odwetu — odpowiedziała panna Izabela i znowu zarumieniła się.
— Jaśnie pan prosi pana! — rzekł Mikołaj, stając we drzwiach salonu.
Rozmowa urwała się. Wokulski złożył album, wstał z krzesła i, ukłoniwszy się pannie Izabeli i Starskiemu, zwolna poszedł za służącym.
— Ten pan nie rozumie po angielsku?... Czy on nie obrazi się, żeśmy z nim nie rozmawiali?... — spytał Starski.
— O nie — odpowiedziała panna Izabela.
— Temlepiej; bo zdawało mi się, że nie był zadowolony z naszego towarzystwa.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.