Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

pan jest panem tylko dla ciebie; ale poleciał na złamanie karku.
Szybko dokończyłem herbatę, Irowi nalałem trochę mleka do miseczki i poszedłem do Stacha. Patrzę, w bramie jego lokaj kokietuje odrazu aż trzy dziewuchy, jak łanie. No, myślę, taki wałkoń i czterem dałby radę, chociaż... (Z temi kobietami sam dyabeł nie dojdzie porządku. Naprzykład pani Jadwiga, szczuplutka, malutka, eteryczna, a już trzeci mąż dostaje przy niej suchot).
Wchodzę na górę. Drzwi do mieszkania nie zamknięte, a sam Stach, przy świetle lampy, pakuje walizkę. Coś mnie tknęło.
— Cóż to znaczy? — pytam.
— Jadę dziś do Paryża — odpowiedział.
— Wczoraj mówiłeś, że jeszcze nie tak prędko pojedziesz?...
— Ach, wczoraj... — odparł.
Cofnął się od walizki i pomyślał chwilę; potem dodał szczególnym tonem:
— Jeszcze wczoraj... myliłem się...
Wyrazy te zastanowiły mnie w przykry sposób. Spojrzałem na Stacha z uwagą i ogarnęło mnie zdziwienie. Nigdybym nie sądził, ażeby człowiek, niby to zdrów, a w każdym razie nieraniony, mógł zmienić się tak w przeciągu kilku godzin. Pobladł, oczy zapadły, prawie zdziczał...
— Zkądże ta nagła zmiana... projektu — spy-