Ja zresztą nie mam z czego zwierzać się, nawet przed tobą. Jakim ja znużony!... — mruknął, przeciągając się.
Teraz dopiero wszedł ten łajdak lokaj; wziął walizę Stacha i dał znać, że konie stoją przed domem. Siedliśmy do powozu, Stach i ja, ale przez drogę do kolei nie zamieniliśmy ani wyrazu. On patrzył na gwiazdy, świszcząc przez zęby, a ja myślałem, że jadę — chyba na pogrzeb.
Na dworcu kolei wiedeńskiej złapał nas doktor Szuman.
— Jedziesz do Paryża? — zapytał Stacha.
— A ty zkąd wiesz?
— O, ja wszystko wiem. Nawet to, że tym samym pociągiem jedzie pan Starski.
Stach wstrząsnął się.
— Coto za człowiek? — rzekł do doktora.
— Próżniak, bankrut... jak zresztą wszyscy oni — odparł Szuman. — No i eks-konkurent... — dodał.
— Wszystko mi jedno.
Szuman nie odpowiedział nic, tylko spojrzał zpod oka.
Zaczęto dzwonić i świstać. Podróżni tłoczyli się do wagonów; Stach uścisnął nas za ręce.
— Kiedy wracasz? — zapytał go doktor.
— Chciałbym... nigdy — odpowiedział Stach i usiadł do pustego przedziału pierwszej klasy.
Pociąg ruszył. Doktor zamyślony patrzył na
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.