ludzi... mniej wprawnych odemnie, (zdaje się, że mu troszkę dogryzłem). Ale ja lubię być ostrożny w przypuszczeniach, panie Szuman... Zresztą, nie sądziłem, ażeby mogła wyrabiać z człowiekiem podobne hece, rzecz tak zwyczajna, jak miłość.
— Mylisz się, staruszku — odparł doktor, machając ręką. — Miłość jest rzeczą zwyczajną wobec natury, a nawet, jeżeli chcesz, wobec Boga. Ale, wasza głupia cywilizacya, oparta na poglądach rzymskich, dawno już zmarłych i pogrzebanych, na interesach papiestwa, na trubadurach, ascetyzmie, kastowości i tym podobnych bredniach, z naturalnego uczucia zrobiła... wiesz co?... Zrobiła nerwową chorobę!... Wasza nibyto miłość rycersko-kościelno-romantyczna, jest naprawdę obrzydliwym handlem, opartym na oszustwie, które bardzo słusznie karze się dożywotniemi galerami, zwanemi małżeństwem... Biada jednak tym, co na podobny jarmark przynoszą serca... Ile on pochłania czasu, pracy, zdolności, ba! nawet egzystencyi... Znam to dobrze — mówił dalej zadyszany z gniewu — bo, choć jestem żydem i zostanę nim do końca życia, wychowałem się jednak między waszymi, a nawet zaręczyłem się z chrześcianką... No i tyle nam porobiono udogodnień w naszych zamiarach, tak czule zaopiekowano się nami w imię religii, moralności, tradycyi i już nie wiem czego, że, ona umarła, a ja, próbowałem się otruć... Ja, taki mądry, taki łysy!...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/187
Ta strona została uwierzytelniona.