powiedział, bynajmniej nie osłabiło moich podejrzeń.
— Czy podobna — odezwałem się — ażeby Wokulski tak dalece już zapominał o sprawach ogólnych, o polityce, o Europie...
— Z Portugalią — wtrącił doktor.
Ten cynizm oburzył mnie.
— Pan sobie drwisz — rzekłem. — Nie zaprzeczysz jednak, że Stach mógł zostać czemś lepszem, aniżeli nieszczęśliwym wielbicielem panny Łęckiej. To był działacz społeczny, nie jakiś tam kiepski wzdychacz...
— Masz pan racyą — potwierdził doktor — ale cóż ztąd?... Machina parowa przecież nie młynek do kawy, to wielka machina; ale gdy w niej zardzawieją kółka, stanie się gratem, bezużytecznym i nawet niebezpiecznym. Otóż w Wokulskim jest podobne kółko, które rdzawieje i psuje się...
Wiatr dął coraz mocniej; miałem pełne oczy piasku.
— I zkąd właśnie na niego padło takie nieszczęście? — odezwałem się. (Ale, niedbałym tonem, ażeby Szuman nie myślał, że żądam informacyi).
— Na to złożyło się i usposobienie Stacha i stosunki, wytworzone przez cywilizacyą — odparł doktor.
— Usposobienie?... On nigdy nie był kochliwy.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.