Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

tysiąc przepisów chwyta cię za poły, wrzeszcząc: „niewolno!... będziesz jadł, kiedy my cię upoważnimy, kiedy spełnisz tyle a tyle warunków, postawionych przez moralność, tradycyą, modę...“ Trzeba przyznać, że w tym razie najbardziej zacofane państwa, wyprzedziły najbardziej postępowe społeczeństwa, a raczej, ich klasy inteligentne.
I przypatrz się, panie Ignacy, jak zgodnie, w kierunku ogłupienia ludzi, pracuje: pokój dziecinny i salon, poezya, powieść i dramat. Każą ci szukać ideałów, samemu być idealnym ascetą i nietylko wypełniać, ale nawet wytwarzać jakieś sztuczne warunki. A co z tego wynika w rezultacie?... Że mężczyzna zwykle mniej wytresowany w tych rzeczach, staje się łupem kobiety, którą tylko w tym kierunku tresują. I otóż cywilizacyą naprawdę rządzą kobiety!...
— Czy w tem jest co złego? — spytałem.
— A niech dyabli wezmą! — wrzasnął doktor. — Czy nie spostrzegałeś, panie Ignacy, że jeżeli mężczyzna pod względem duchowym jest muchą, to kobieta, jest jeszcze gorszą muchą, gdyż pozbawioną łap i skrzydeł. Wychowanie, tradycya, a może nawet dziedziczność, pod pozorem zrobienia jej istotą wyższą, robią z niej istotę potworną. I ten próżnujący dziwoląg, ze skrzywionemi stopami, ze ściśniętym tułowiem, czczym mózgiem, ma jeszcze obowiązek wychowywać przyszłe pokolenia ludzkości!... Cóż więc im zaszczepia?... Czy dzieci