Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

— A może mnie wysłać do uniwersytetu? — zapytał Stach.
— Jestem pewien, — odparł Leon z zaiskrzonemi oczyma — że gdybyś choć przez chwilę miał taką wiarę, jak pierwsi apostołowie, jeszcze dziś znalazłbyś się w uniwersytecie...
— Albo u waryatów — mruknął Wokulski.
Leon począł biegać po pokoju i trząść rękoma.
— Co za lód w tych sercach!... co za chłód!... co za upodlenie!... — wołał — jeżeli nawet taki człowiek, jak ty, jeszcze nie ufa. Więc przypomnij sobie, coś już zrobił w tak krótkim czasie: tyle umiesz, że mógłbyś dzisiaj zdawać egzamin...
— Co ja tam zrobię!... westchnął Stach.
— Ty jeden, niewiele. Ale kilkudziesięciu, kilkuset takich, jak ty i ja... Czy wiesz, co możemy zrobić?...
W tem miejscu załamał mu się głos: Leon dostał spazmów. Ledwieśmy go uspokoili.
Innym razem pan Leon wyrzucał nam brak ducha poświęcenia.
— A wiecież wy, — mówił — że Chrystus mocą poświęcenia sam jeden zbawił ludzkość?... O ileż więc światby się udoskonalił, gdyby na nim ciągle były jednostki gotowe do ofiary z życia!...
— Czy mam oddawać życie za tych gości, którzy mi wymyślają jak psu, czy za tych chłop-