Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

figurka niczego, chociaż musi mieć jednę łopatkę wyższą (ale to dodaje wdzięku). Nosek wprawdzie nie w moim guście, a usta trochę za duże, ale cóżto za dobra dziewczyna!... Gdyby tak trochę więcej rozumu... No, ale rozum, panie Wokulski, przychodzi kobietom dopiero około trzydziestego roku... Ja sama, kiedy byłam w wieku Kasi, byłam głupiutka jak kanarek...
Kochałam się w moim dzisiejszym mężu!...
Już za trzecią wizytą pani Małgorzata przyjęła nas w szlafroczku (był to bardzo ładny szlafroczek, obszyty koronkami), a na czwartą ja wcale nie zostałem proszony, tylko Stach. Nie wiem, dalibóg, o czem gadali. To przecie jest pewne, że Stach wracał do domu coraz więcej znudzony, narzekając, że mu baba czas zabiera, a znowu pani Małgorzata tłomaczyła mężowi, że ten Wokulski jest bardzo głupi i że niemało jeszcze musi napracować się, nim go wyswata.
— Pracuj, kochanie, pracuj nad nim — zachęcał ją mąż — bo szkoda dziewczyny, no i Wokulskiego. Strach pomyśleć, że taki porządny chłopak, który tyle lat był subjektem, który może odziedziczyć sklep po Hopferze, chce zmarnować się w uniwersytecie. Tfy!...
Utwierdzona w dobrych postanowieniach pani Jasiowa już nietylko w wieczór zapraszała Wokulskiego na herbatę, na którą on ponajwiększej części nie chodził, ale jeszcze sama nieraz zbie-