Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

którzy nocowali na kanapce, na łóżku Stacha, nawet na mojem własnem, nietylko nie dziękując mi, ale nawet nie mówiąc: jak się nazywają i w jakiej branży pracują? A znowu kiedyindziej zjawiał się sam Stach i siedział w pokoju parę dni, bez zajęcia, rozdraźniony, ciągle nadsłuchujący, jak kochanek, który przyszedł na schadzkę z mężatką, lecz zamiast niej, spodziewa się zobaczyć męża.
Nie posądzam, ażeby Małgosia Minclowa miała być tą mężatką, gdyż i ona wyglądała, jakby ją giez ukąsił. Zrana oblatywała kobieta ze trzy kościoły, widocznie pragnąc niepokoić z kilku stron miłosiernego Boga. Zaraz po obiedzie zbierała się u niej jakaś sesya dam, które w oczekiwaniu doniosłych wypadków, opuszczały mężów i dzieci, ażeby zajmować się plotkami. Nad wieczorem zaś schodzili się do niej panowie; ale ci nawet nie gadając z panią Małgorzatą, odsyłali ją do kuchni.
Nic dziwnego, że przy takim chaosie w domu i mnie wkońcu zaczęły się mięszać klepki. Zdawało mi się, że w Warszawie jest ciaśniej i że wszyscy są odurzeni. Cogodzinę oczekiwałem jakiejś nieokreślonej niespodzianki, lecz mimoto wszyscy mieliśmy doskonały humor i głowy pełne projektów.
Tymczasem Jaś Mincel, dręczony w domu przez żonę, od samego rana szedł na piwo i wracał aż wieczorem. Wynalazł nawet przysłowie: „Co tam!...