— Cóż, kraj tamtejszy?
— Niczego.
— Phi!... A ludzie? — pytam.
— Niezgorsi.
— Fiu!... A z czego żyłeś?
— Z lekcyi — mówi. Jeszcze przywiozłem ze 600 rubli.
— Fiu!... fiu!... A co myślisz robić?
— No, jużci do Hopfera nie wrócę — odparł, uderzając pięścią w stół. Chyba nie wiesz — dodał — że jestem uczonym; mam nawet rozmaite podziękowania od petersburskich naukowych towarzystw...
Subjekt od Hopfera — został uczonym!... Stach Wokulski ma podziękowania od petersburskich towarzystw naukowych!... Istna heca... — pomyślałem.
Co tu dużo gadać. Uplacował się chłopak gdzieś na Starem Mieście, i przez pół roku, żył ze swej gotówki, kupując za nią dużo książek, ale mało jedzenia. Wydawszy pieniądze, począł szukać roboty i wtedy — trafiła się rzecz dziwna. Kupcy nie dali mu roboty, gdyż był uczonym, a uczeni nie dali mu także, ponieważ był eks-subjektem. Został tedy, jak Twardowski, uczepiony między niebem i ziemią. Może rozbiłby sobie łeb gdzie pod Nowym Zjazdem, gdybym, od czasu do czasu, nie przyszedł mu z pomocą.
Strach jak ciężkiem było jego życie. Zmizer-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/215
Ta strona została uwierzytelniona.