Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

Przy młodym mężu w panią Małgorzatę jakby nowy duch wstąpił. Kupiła sobie fortepian i zaczęła uczyć się muzyki od jakiegoś starego profesora, ażeby — jak mówiła — „nie budził w Stasieczku zazdrości“. Godziny zaś wolne od fortepianu przepędzała na konferencyach z szewcami, modystkami, fryzjerami i dentystami, robiąc się, przy ich pomocy, codzień piękniejszą.
A jaka ona była tkliwa dla męża!... Nieraz przesiadywała po kilka godzin w sklepie, tylko wpatrując się w Stasiulka. Dostrzegłszy zaś, że między kundmankami trafiają się przystojne, cofnęła Stacha z sali frontowej za szafy i jeszcze kazała mu zrobić tam budkę, w której, siedząc jak dzikie zwierzę, prowadził księgi sklepowe.
Pewnego dnia słyszę w owej budce straszny łoskot... Wpadam ja, wpadają subjekci... Co za widok!... Pani Małgorzata leży na podłodze, przywalona biurkiem i oblana atramentem, krzesełko złamane, Stach zły i zmięszany... Podnieśliśmy płaczącą z bólu jejmość i z rozmaitych jej półsłówek domyśliliśmy się, że to ona sama narobiła tego rwetesu, usiadłszy niespodzianie na kolanach mężowi. Kruche krzesło złamało się pod dubeltowym ciężarem, a jejmość, chcąc ratować się od upadku, chwyciła za biurko i z całym kramem obaliła je na siebie.
Stach z wielkim spokojem przyjmował hałaśliwe dowody małżeńskiej czułości, na pociechę to-