Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

śmiały: wstydzę się rozmawiać z nieznanymi ludźmi, a prawie boję się wchodzić do cudzych mieszkań... (Boże miłosierny! Jak ja już dawno nie byłem w cudzem mieszkaniu... Tym razem jednak wstąpił we mnie jakiś dyabeł i koniecznie zapragnąłem poznać lokatorów tej dziwnej kamienicy.
W r. 1849-tym bywało goręcej, a przecie szedł człowiek naprzód!...
— Panie — odezwałem się do rządcy — czy byłbyś łaskaw... przedstawić mnie niektórym lokatorom?... Stach... to jest pan Wokulski, prosił mnie o zajęcie się jego interesami, dopóki nie wróci z Paryża...
— Paryż!... — westchnął rządca. — Znam Paryż jeszcze z r. 1859-go. Pamiętam, jak przyjmowali cesarza, kiedy wracał z kampanii włoskiej...
— Pan — zawołałem — pan widziałeś tryumfalny powrót Napoleona do Paryża?...
Wyciągnął do mnie rękę i odparł:
— Widziałem lepszą rzecz, panie... Podczas kampanii byłem we Włoszech i widziałem, jak włosi przyjmowali francuzów w wigilią bitwy pod Magentą...
— Pod Magentą?... W r. 1859-tym?... — spytałem.
— Pod Magentą, panie...
Popatrzyliśmy sobie w oczy z tym eks-obywatelem, który nie mógł zdobyć się na wywabienie