do Maleskiego należą miesiące parzyste, a do Patkiewicza nieparzyste...
— A do pana dobrodzieja?...
— A do mnie, łaskawy panie, żadne — wołał młody człowiek, grożąc nam pod nosami — bo ja z zasady nie płacę za komorne. Komu mam płacić?... Zaco?... Ha! ha; dobrzy sobie...
Począł chodzić jeszcze prędzej po pokoju, śmiejąc się i gniewając. Nareszcie zaczął świstać i wyglądać przez okno, hardo odwróciwszy się tyłem do nas...
Mnie już zabrakło cierpliwości.
— Pozwoli pan zrobić uwagę — odezwałem się — że takie nieszanowanie umowy jest dosyć oryginalne... Ktoś daje panu mieszkanie, a pan uważa za stosowne nie płacić mu...
— Kto mi daje mieszkanie?... — wrzasnął młody człowiek, siadając na oknie i huśtając się wtył, jakby miał zamiar rzucić się z trzeciego piętra. — Ja sam zająłem to mieszkanie i będę w niem dopóty, dopóki mnie nie wyrzucą. Umowy!... paradni są z temi umowami... Jeżeli społeczeństwo chce, ażebym mu płacił za mieszkanie, to niechaj samo płaci mi tyle za korepetycye, żeby z nich wystarczyło na komorne... Paradni są!... Ja za trzy godziny lekcyj codzień, mam piętnaście rubli na miesiąc, za jedzenie biorą odemnie dziewięć rubli, za pranie i usługę trzy... A mundur, a wpis?... I jeszcze chcą, żebym za mieszkanie płacił. Wy-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/239
Ta strona została uwierzytelniona.