Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.

Wychodzą z windy na korytarz i pochwili znajdują się w eleganckim saloniku, który posiada mahoniowe meble, szerokie łóżko pod baldachimem i szafę, mającą zamiast drzwi, ogromne lustro.
— Siadaj, Stanisławie Piotrowiczu. Chcesz jeść czy pić, tu czy w sali? No, pięćdziesiąt tysięcy twoje... Bardzom kontent...
— Powiedz mi — po raz pierwszy odezwał się Wokulski — zacóżto ja mam dostać pięćdziesiąt tysięcy?...
— Może i więcej.
— Dobrze, ale zaco?
Suzin rzuca się na fotel, opiera ręce na brzuchu i wybucha śmiechem.
— Ot zato samo, że się pytasz!... Inny nie pyta: zaco weźmie pieniądze, tylko dawaj... A ty jeden chcesz wiedzieć: zaco zarobisz takie pieniądze. Ach, ty gołąbku!...
— To nie jest odpowiedź.
— Zaraz ja tobie odpowiem — mówi Suzin. — Najpierw zato, żeś ty mnie jeszcze w Irkucku przez cztery lata rozumu uczył. Żeby nie ty, ja nie byłbym ten Suzin, co dziś. No, a ja Stanisławie Piotrowiczu, ja nie wasz człowiek: za dobro, daję dobro...
— I to nie odpowiedź — wtrącił Wokulski.
Suzin wzruszył ramionami.
— Już ty w tej izbie nie chciej odemnie objaśnienia; a tam na dole sam zrozumiesz. Może być