Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/290

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówiono mi jednak... poufnie... — rzekł z naciskiem Escabeau — że panowie...
— Źle pana poinformowano.
— Ach, w takim razie przepraszam... To może być pod innym numerem... — mówił gość, cofając się i kłaniając.
Nowy występ błękitnego fraka i białych spodni i nowy gość; tym razem mały, szczupły, czarny, z niespokojnem wejrzeniem. Ten prawie przybiegł do stołu, padł na krzesło, obejrzał się na drzwi, i przysunąwszy się do Wokulskiego, zaczął przyciszonym głosem:
— Pewnie dziwi to pana, ale... rzecz jest ważna... zbyt ważna... W tych dniach zrobiłem olbrzymie odkrycie co do rulety... Trzeba tylko 6 do 7-miu razy dublować stawkę...
— Wybaczy pan, ale ja się tem nie zajmuję — przerwał mu Wokulski.
— Nie ufa mi pan?... To całkiem naturalne... Ale mam właśnie przy sobie małą ruletę... Możemy spróbować...
— Przepraszam pana, w tej chwili nie mam czasu.
— Trzy minuty, panie... minutkę...
— Ani pół minuty.
— Więc kiedyż mam przyjść? — pytał gość z miną bardzo zdesperowaną.
— W każdym razie nieprędko.