— Nie.
— Więc chyba nigdy pan nie był ani w Berlinie, ani w Wiedniu.
— Nie byłem.
Dama głęboko odetchnęła.
— Temlepiej — rzekła — będę śmielszą. Nie jestem baronowa... jestem zupełnie kim innym. Ale o to mniejsza. Chwilowo znalazłam się w trudnem położeniu... potrzebuję 20.000 franków... A ponieważ nie chcę w tutejszych lombardach zastawiać moich klejnotów, więc... Pojmuje pan?
— Nie, pani.
— Więc... mam do zbycia ważną tajemnicę...
— Nie mam prawa nabywać tajemnic — odpowiedział już zmieszany Wokulski.
Dama poruszyła się na fotelu.
— Nie ma pan prawa?... Więc pocóż pan tu przyjechał?... — rzekła z lekkim uśmiechem.
— A jednak nie mam...
Dama podniosła się.
— Tu — mówiła wzruszona — jest adres, — pod którym można zgłosić się do mnie wciągu 24 godzin, a tu... notatka, która może panu da trochę do myślenia... Żegnam.
Wyszła z szelestem. Wokulski spojrzał na notatkę i znalazł w niej szczegóły, dotyczące osoby jego i Suzina, które zazwyczaj stanowią treść paszportów.
„No, tak!... — myślał. — Miler przeczytał
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/292
Ta strona została uwierzytelniona.