mój paszport i zrobił z niego wyciąg; nawet nie bez błędów... Woklusky!... Cóż u dyabła, czy oni mnie uważają za dziecko?...“
Ponieważ nikt z gości już nie przychodził, Wokulski wezwał do siebie Jumarta.
— Co pan rozkaże? — spytał elegancki marszałek dworu.
— Chciałem z panem pomówić.
— Prywatnie?... W takim razie pozwoli pan, że usiądę. Przedstawienie skończone, kostiumy idą do składu, aktorzy stają się równi sobie.
Mówił to nieco ironicznym tonem i zachowywał się jak przystało na człowieka bardzo dobrze wychowanego. Wokulski dziwił się coraz więcej.
— Powiedz mi pan — rzekł — coto są za ludzie.
— Ci, którzy byli u pana? — spytał Jumart. — Ludzie jak inni: przewodnicy, wynalazcy, pośrednicy... Każdy pracuje, jak umie i stara się swoję pracę zbyć najkorzystniej. A że lubią zarobić, jeżeli się da, więcej niż warto, to już cecha francuzów.
— Pan nie jesteś francuzem?
— Ja?... Urodziłem się w Wiedniu, kształciłem się w Szwajcaryi i w Niemczech, długi czas mieszkałem we Włoszech, Anglii, Norwegii, Stanach Zjednoczonych... Moje zaś nazwisko najlepiej streszcza narodowość: tem jestem, w czyjej mieszkam oborze; wołem między wołami, koniem
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/293
Ta strona została uwierzytelniona.