— Jesteś pan filozofem — mruknął Wokulski
— Nawet doktorem filozofii dwu uniwersytetów — odparł Jumart.
— I spełniasz pan rolę...
— Służącego?... chciałeś pan powiedzieć — przerwał, śmiejąc się, Jumart. — Pracuję, panie, aby żyć i zabezpieczyć sobie rentę na starość. A o tytuł nie dbam; tyle ich już miałem!... Świat podobny jest do amatorskiego teatru; więc nieprzyzwoicie jest pchać się w nim do ról pierwszych, a odrzucać podrzędne. Wreszcie, każda rola jest dobra, byle grać ją z artyzmem i nie brać jej zbyt poważnie.
Wokulski poruszył się. Jumart wstał z krzesła i ukłoniwszy się elegancko, rzekł:
— Polecam panu moje usługi.
Następnie wyszedł z salonu.
— Mam gorączkę, czy co?... — szepnął Wokulski, ściskając głowę rękoma. — Wiedziałem, że Paryż jest dziwny; ale żeby był aż tak dziwny...
Kiedy Wokulski spojrzał na zegarek, było dopiero wpół do czwartej.
— Przeszło cztery godziny do sesyi — mruknął, czując, że ogarnia go trwoga na myśl: co robić z czasem? Widział tyle nowych rzeczy, rozmawiał z tyloma nowymi ludźmi, i jest dopiero wpół do czwartej!...
Trapił go nieokreślony niepokój, czuł brak czegoś... „Możeby znowu co zjeść? nie. Może czy-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/295
Ta strona została uwierzytelniona.