reg kamienic z półokrągłemi dachami, z lasem kominów i kominków, z niekonczącemi się balustradami... Szedł powoli i z trwogą, myślał, że ledwie po ośmiugodzinnym pobycie, Paryż zaczyna go nudzić...
— Bah! — szepnął. — A wystawa, a muzea, a balon?...
Idąc wciąż ulicą Rivoli, około siódmej, dotarł do placu, na którym wznosiła się, samotna jak palec wieża gotycka, otoczona drzewami i niskim płotem z prętów żelaznych. Ztąd znowu rozbiegało się kilka ulic; Wokulski uczuł znużenie, kiwnął na fiakra i po upływie pół godziny znalazł się w hotelu, spotkawszy po drodze znajomą już bramę St. Denis.
Sesya z fabrykantami okrętów i odnośnymi inżynierami przeciągnęła się do północy, przy udziale bardzo wielu butelek szampana. Wokulski, który musiał wyręczać w rozmowie Suzina i robił dużo notatek, dopiero przy tej pracy uspokoił się zupełnie. Rzeźko pobiegł do swojego numeru i zamiast dręczyć się lustrem, wziął do poduszki plan Paryża, umieszczony w Przewodniku.
— Bagatela! — mruknął. — Około stu wiorst kwadratowych powierzchni, dwa miliony mieszkańców, kilka tysięcy ulic i kilkanaście tysięcy powozów publicznych...
Potem przejrzał długi spis najznakomitszych
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/300
Ta strona została uwierzytelniona.