Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/319

Ta strona została uwierzytelniona.

stkie oszczędności narodu i utopiła je w bezmyślnej rozpuście, to zaraz wyjaśni się: dlaczego ludzie niezwykłe zdolni nietylko nie mogą rozwijać się tam, ale wprost muszą ginąć...“
„No, już ja nie zginę!...“ — mruknął, głęboko zniechęcony.
I w tej chwili, poraz pierwszy, jasno zarysował mu się projekt niewracania do kraju.
„Sprzedam sklep — myślał — wycofam moje kapitały i osiądę w Paryżu. Nie będę zawadzał tym, którzy mnie nie chcą... Będę tu zwiedzał muzea, może wezmę się do jakiej specyalnej nauki i życie upłynie mi, jeżeli nie w szczęściu, to przynajmniej bez boleści...“
Powrócić go do kraju i zatrzymać w nim mógł już tylko jeden wypadek, jedna osoba... Ale ten wypadek nie nadchodził, a natomiast zdarzały się inne, coraz bardziej odsuwające go od Warszawy i coraz mocniej przykuwające do Paryża.





VIII.
Widziadło.

Pewnego dnia, jak zwykle załatwiał się z interesantami w salonie przyjęć. Już odprawił jegomościa, który ofiarował się staczać za niego pojedynki,