— Powiem niedużo — rzekł Geist. — Pan wie: coto jest chemia organiczna?...
— Jestto chemia związków węgla...
— A co pan sądzisz o chemii związków wodoru?...
— Że jej niema.
— Owszem, jest — odparł Geist. — Tylko zamiast eterów, tłuszczów, ciał aromatycznych, daje nowe aliaże... Nowe aliaże, panie Siuzę, z bardzo ciekawemi własnościami...
— Cóż mnie to obchodzi — rzekł głucho Wokulski — jestem kupcem...
— Nie jesteś pan kupcem, tylko desperatem — odparł Geist. — Kupcy nie myślą o skakaniu z balonu... Ledwiem to zobaczył, zaraz pomyślałem: „to mój człowiek!...“ Ale znikłeś mi pan z oczu po wyjściu z ganku... Dziś traf zbliżył nas powtórnie... Panie Siuzę, my musimy pogadać o związkach wodoru, jeżeli jesteś pan bogaty...
— Przedewszystkiem nie jestem Siuzę...
— To mi wszystko jedno, gdyż potrzebuję tylko majętnego desperata — rzekł Geist.
Wokulski patrzył na Geista nieledwie z trwogą; w głowie zapalały mu się pytania: kuglarz, czy tajny ajent — waryat, a może naprawdę jaki duch?... Kto wie, czy szatan jest legiendą i czy w pewnych chwilach nie ukazuje się ludziom?... Faktem jest jednak, że ten starzec o niezdecydowanym wieku, wytropił najtajemniejszą myśl Wokulskiego, który
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.