Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/326

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie obrazisz się, profesorze? — spytał — jeżeli...
— Jeżeli dasz mi na fiakra?... Nie. Wszakże zgóry powiedziałem ci, że jestem żebrakiem i kto wie, czy nie najnędzniejszym w Paryżu?...
Wokulski podał mu sto franków.
— Daj spokój — uśmiechnął się Geist — wystarczy dziesięć... Kto wie, czy jutro nie dasz mi stu tysięcy... Duży masz majątek?...
— Około miliona franków.
— Milion! — powtórzył Geist, chwytając się za głowę. — Za dwie godziny wrócę tu. Bodajbym stał ci się tak potrzebny, jak ty mnie jesteś...
— W takim razie może pozwolisz, profesorze, do mego numeru na trzecie piętro. Tu lokal urzędowy...
— Wolę, wolę na trzecie piętro... Za dwie godziny będę — odparł Geist i szybko wybiegł z pokoju.
Po chwili ukazał się Jumart.
— Wynudził pana stary — rzekł do Wokulskiego — co?...
— Cóżto za człowiek? — spytał niedbale Wokulski.
Jumart wyciągnął naprzód dolną wargę.
— Waryat to on jest — odparł — ale, jeszcze za moich studenckich czasów był wielkim chemikiem. No i porobił jakieś wynalazki, ma nawet podobno kilka dziwnych okazów, ale...