próbki Geistowi, ogarniało go zdziwienie i niedowierzanie, zdziwienie i obawa. Więc znowu oglądał je, kręcił głową, wierzył i wątpił naprzemian.
— No i cóż? — zapytał Geist.
— Czy pokazywał pan to chemikom?
— Pokazywałem.
— I cóż oni?...
— Obejrzeli, pokiwali głowami i powiedzieli, że to blaga i kuglarstwo, którem poważna nauka zajmować się nie może.
— Jakto, więc nawet nie robili prób? — spytał Wokulski.
— Nie. Niektórzy z nich wprost mówili, że: mając do wyboru między pogwałceniem „praw natury“, a złudzeniami własnych zmysłów, wolą niedowierzać zmysłom. I jeszcze dodawali, że robienie poważnych doświadczeń z podobnemi kuglarstwami, może obłąkać zdrowy rozsądek i stanowczo wyrzekli się doświadczeń.
— I nie ogłaszasz pan o tem?
— Ani myślę. Owszem, ta bezwładność mózgów daje mi najlepszą gwarancyą bezpieczeństwa tajemnicy moich wynalazków. W przeciwnym razie pochwyconoby je, prędzej lub później odkrytoby metodę postępowania i znalezionoby to, czegobym im dać nie chciał...
— Mianowicie?... — przerwał mu Wokulski.
— Znalezionoby metal lżejszy od powietrza — spokojnie odparł Geist.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/332
Ta strona została uwierzytelniona.