— W każdego, kto da się uśpić.
— Więc proszę mnie uśpić i powtórzyć na mnie sztukę z chustką.
Palmieri zaczął swoje praktyki: wpatrywał się Wokulskiemu w oczy, dotykał mu czoła, pocierał ręce od obojczyków do dłoni... Nareszcie odsunął się od niego zniechęcony.
— Pan nie jesteś medyum — rzekł.
— A gdybym ja miał w życiu wypadek taki, jak ów jegomość z chustką? — spytał Wokulski.
— To jest niemożliwe, pana niepodobna uśpić. Zresztą, gdybyś był uśpiony i miał złudzenie, że chustka waży sto funtów, to znowu obudziwszy się, nie pamiętałbyś pan o tem.
— A czy nie sądzisz pan, że ktoś zręczniej może magnetyzować...
Palmieri obraził się.
— Niema lepszego magnetyzera odemnie — zawołał. — Zresztą i ja pana uśpię, ale na to trzeba kilkumiesięcznej pracy... To będzie kosztowało 2.000 franków... Nie myślę darmo tracić mego fluidu...
Wokulski opuścił magnetyzera wcale niezadowolony. Jeszcze nie wątpił, że panna Izabela mogła oczarować go; miała przecież dosyć czasu. Ale znowu Geist nie mógł go uśpić w ciągu paru minut. Zresztą Palmieri twierdzi, że uśpieni nie pamiętają swoich przywidzeń; on zaś pamięta każdy szczegół wizyty starego chemika.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/341
Ta strona została uwierzytelniona.