Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/342

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeżeli więc Geist nie uśpił go, więc nie jest oszustem. Więc jego metale istnieją i... odkrycie metalu lżejszego od powietrza jest możliwe!...
„Oto miasto — myślał — w którem więcej przeżyłem wciągu jednej godziny, aniżeli w Warszawie przez całe życie... Oto miasto!...“
Przez kilka dni Wokulski był bardzo zajęty.
Przedewszystkiem wyjeżdżał Suzin, zakupiwszy kilkanaście statków. Najzupełniej legalny zysk z tej operacyi był ogromny; tak ogromny, że cząstka przypadająca na Wokulskiego, pokryła wszystkie wydatki jakie wciągu ostatnich miesięcy poniósł w Warszawie.
Na parę godzin przed pożegnaniem się, Suzin i Wokulski jedli śniadanie w swoim paradnym numerze i naturalnie rozmawiali o zyskach.
— Masz bajeczne szczęście — odezwał się Wokulski.
Suzin pociągnął łyk szampana i oparłszy na brzuchu ręce ozdobione pierścieniami, rzekł:
— To nie szczęście, Stanisławie Piotrowiczu, to miliony. Nożykiem tniesz wiklinę, a toporem dęby. Kto ma kopiejki, robi interesa kopiejkowe i kopiejki zyskuje; ale kto ma miliony, musi zyskiwać miliony. Rubel, Stanisławie Piotrowiczu, jest jak zapracowana szkapa: kilka lat musisz czekać, zanim urodzi ci nowego rubla; ale milion jest mnożny jak świnia: corok daje kilkoro. Za dwa, albo za trzy lata, Stanisławie Piotrowiczu i ty zbierzesz