okrągły milionik, a wtedy przekonasz się, jak za nim gonią inne pieniądze. Chociaż z tobą!...
Suzin westchnął, zmarszczył brwi i znowu wypił szampana.
— Cóż ze mną? — spytał Wokulski.
— A ot co z tobą — odparł Suzin. — Ty, zamiast w takiem mieście robić interesa dla siebie do swego handlu, ty nic... Ty sobie wałęsasz się z głową nadół, albo do góry, na nic się nie patrząc, albo nawet (wstyd powiedzieć chrześcianinowi!) latasz w powietrze balonem... Cóż ty bałaganowym skoczkiem myślisz zostać, ha?... No i nareszcie, powiem tobie, Stanisławie Piotrowiczu, ty obraziłeś na siebie jednę bardzo dystyngowaną damę, tę ot baronowę... A przecie u niej można było i w karty pograć i ładne kobiety znaleźć i dowiedzieć się o niejednej rzeczy. Radzę tobie, daj ty jej co zarobić przed wyjazdem: nie dasz adwokatowi rubla, on tobie sto wyciągnie. Ach, ty ojcze rodzony...
Wokulski słuchał z uwagą, Suzin znowu westchnął i ciągnął dalej.
— I z czarownikami naradzasz się (pfy! nieczysta siła...) na czem, mówię tobie, nie zyskasz rozbitej kopiejki, a możesz na siebie obrazić Boga.
Nieładnie!... Najgorsze, co ty myślisz, że nikt nie wie, co tobie dolega? Tymczasem wszyscy wiedzą, że masz jakieś moralne cierpienie, tylko jeden myśli, że chciałbyś kupować tu fałszywe
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/343
Ta strona została uwierzytelniona.