jako subjekt Hopfera. Na widok wytartych okładek i spłowiałego papieru, cała młodość stanęła mu przed oczyma. Natychmiast kupił książkę i omało nie ucałował jej jak relikwią.
Szwajcar, któremu frank podbił serce dla Wokulskiego, zaprowadził go aż do drzwi apartamentów baronowej, z uśmiechem życząc przyjemnej zabawy. Wokulski zadzwonił i zaraz na wstępie zobaczył lokaja w pąsowym fraku.
— Aha! — mruknął.
W salonie, rzecz naturalna, były złocone meble, obrazy, dywany i kwiaty. Pochwili ukazała się baronowa, z miną osoby obrażonej, która gotowa jednak przebaczyć.
Istotnie przebaczyła mu. W krótkiej rozmowie Wokulski wyłożył cel wizyty, napisał nazwisko Stawskiego i miejsc, w których przebywał, usilnie prosząc, ażeby baronowa, przez swoje liczne stosunki, dała mu o zaginionym dokładną wiadomość.
— To jest możliwe — odparła wielka dama — ale... czy nie zniechęcą pana koszta?... Musimy odwołać się do policyi niemieckiej, angielskiej, amerykańskiej...
— Więc?...
— Więc wyda pan ze trzy tysiące franków?
— Oto są cztery tysiące — odparł Wokulski, podając jej czek, na którym wypisał odnośną sumę. — Kiedyż mam spodziewać się odpowiedzi?...
— Tego nie jestem w stanie oznaczyć — rze-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/347
Ta strona została uwierzytelniona.