Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/352

Ta strona została uwierzytelniona.

pełnie nie rozczarowałbym się, poznawszy ją dokładniej?
Zdziwiło go, że od Geista nie miał żadnej wiadomości.
„Czyby uczony chemik poto wziął 300 franków, ażeby już wcale mi się nie pokazywać...“ — pomyślał.
Ale sam zawstydził się tych podejrzeń.
— Może chory? — szepnął.
Wziął fiakra i pojechał według adresu, daleko za wały miasta, w okolicę Charenton.
Na wskazanej ulicy fiakr zatrzymał się przed murowanym parkanem; zpoza niego widać było dach i górną część okien domu.
Wokulski wysiadł z powozu i zbliżył się do żelaznej furtki w murze, zaopatrzonej w młotek. Po kilkunastu uderzeniach furtka nagle uchyliła się i Wokulski wszedł na dziedziniec.
Dom był jednopiętrowy, bardzo stary; mówiły o tem ściany pokryte pleśnią, mówiły okna zakurzone, gdzieniegdzie wybite. W środku ściany frontowej znajdowały się drzwi, do których wchodziło się po kilku stopniach kamiennych, dość zrujnowanych.
Ponieważ furtka już zamknęła się z głuchym łoskotem, a nie było widać szwajcara, który ją otwierał, więc Wokulski stał na środku dziedzińca zdziwiony i zakłopotany. Nagle w oknie pierwszego, a zarazem jedynego piętra, ukazała się jakaś