względem fizycznym ma do czynienia z autentycznemi metalami.
Skończywszy próby, Wokulski wyczerpany upadł na fotel; Geist pochował swoje okazy, zamknął szafę i śmiejąc się, zapytał:
— No i cóż: fakt czy złudzenie?
— Nic nie rozumiem — szepnął Wokulski, ściskając rękoma skronie — głowa mi pęka!... Metal trzy razy lżejszy od wody... niepojęta rzecz!...
— Albo metal o jakie dziesięć procent lżejszy od powietrza, co?... — śmiał się Geist. — Ciężar gatunkowy obalony... prawa natury podkopane, co?.. Cha! cha!.. Nic z tego wszystkiego. Prawa natury, o ile je znamy, nawet przy moich metalach pozostaną nietknięte. Rozszerzą się tylko nasze pojęcia o własnościach ciał i ich budowie wewnętrznej, no, i rozszerzą się granice ludzkiej techniki.
— A ciężar gatunkowy? — spytał Wokulski.
— Posłuchaj mnie — przerwał mu Geist — a wnet zrozumiesz, na czem polega istota moich odkryć, chociaż, pośpieszam dodać, naśladować ich nie potrafisz. Tu niema ani cudów, ani oszustwa; tu są rzeczy tak proste, że pojąć je mógłby uczeń szkoły elementarnej.
Wziął ze stołu stalowy sześcian i podawszy go Wokulskiemu, mówił:
— Oto jest decimetr sześcienny, pełny, odlany ze stali; weź go w rękę, ile waży?
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/357
Ta strona została uwierzytelniona.