czy o duszę ludzką anioł w postaci kobiety. A dzisiaj... kto jest szatanem, a kto aniołem?“...
Wtem zapukano do drzwi. Wszedł garson i podał Wokulskiemu duży list.
— Z Warszawy — szepnął. — Od Rzeckiego?... Przysyła mi jakiś drugi list... Ach, od prezesowej!... Co, może donosi mi o ślubie panny Izabeli?...
Rozerwał kopertę, lecz przez chwilę wahał się z odczytaniem. Serce zaczęło mu bić śpieszniej.
— Wszystko jedno! — mruknął i zaczął:
„Mój kochany panie Stanisławie! Dobrze widać bawisz się podobno nawet w Paryżu, kiedy zapominasz o swoich przyjaciołach. A grób ś. p. biednego stryja twego wciąż czeka na obiecany kamień i ja także chciałabym poradzić się ciebie o budowę cukrowni, do której namawiają mnie na stare lata. Wstydź się, panie Stanisławie, a nadewszystko żałuj, że nie widzisz rumieńca na twarzy Beli, która w tej chwili jest u mnie i spiekła raczka usłyszawszy, że piszę do ciebie. Kochane dziecko! Mieszka u ciotki w sąsiedztwie i często mnie odwiedza. Domyślam się, że zrobiłeś jej jakąś dużą przykrość: nie ociągaj się więc z przeprosinami i jak najrychlej przyjeżdżaj prosto do mnie. Bela zabawi tu jeszcze kilka dni i może uda mi się wyjednać ci przebaczenie“...
Wokulski zerwał się od stołu, otworzył okno i postawszy w niem chwilę, przeczytał drugi raz
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/366
Ta strona została uwierzytelniona.