Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/371

Ta strona została uwierzytelniona.

można spać, pracować, albo rozmawiać bez przeszkód.
Po długiem staniu pociąg zwolna ruszył. Była już noc duża, bezksiężycowa i bezobłoczna, a na niebie więcej gwiazd niż zwykle. Wokulski otworzył okno i przypatrywał się konstelacyom.
„Czy dziś umiałbym astronomią, ja, subjekt Hopfera, gdybym tam nie był?“ — pomyślał z goryczą. — „A słyszałbym co o odkryciach Geista, gdyby mnie Suzin gwałtem nie zaciągnął do Paryża?“
I oczyma duszy widział szerokie i niezwykłe życie swoje, jakby rozpięte między dalekim wschodem i dalekim zachodem. „Wszystko, co umiem, wszystko co mam, wszystko co zrobić jeszcze mogę, nie pochodzi ztąd. Tu znajdowałem tylko upokorzenie, zawiść, albo wątpliwej wartości poklask, gdy mi się wiodło; lecz gdyby mi się niepowiodło, zdeptałyby mnie te same nogi, które dziś się kłaniają...“
„Wyjadę ztąd — szeptał — wyjadę!... Chyba, że ona mnie zatrzyma... Bo co mi da nawet ten majątek, jeżeli nie mogę go zużytkować w taki sposób, jaki mnie najlepiej przypada do gustu? Co warte życie, pleśniejące między resursą, sklepem i prywatnemi salonami, gdzie trzeba grać preferansa, ażeby nie obmawiać, albo obmawiać, ażeby nie grać w preferansa?...“
„Ciekawym — rzekł do siebie pochwili —