Nadkonduktor cofnął się i przymknął drzwi, a Wokulski przypomniał sobie, że baron jest członkiem spółki do handlu ze wschodem, i jednym z niewielu już konkurentów panny Izabeli.
„Czego on chce odemnie? — myślał Wokulski. — Może i on jedzie do prezesowej, ażeby na świeżem powietrzu złożyć pannie Izabeli stanowczą deklaracyą?... Jeżeli go nie uprzedził ten Starski...“
W korytarzu wagonowym słychać było kroki i rozmowę; drzwi przedziału znowu usunęły się i ukazał się nadkonduktor, a obok niego bardzo szczupły pan, z malutkiemi wąsikami szpakowatemi, jeszcze mniejszą bródką prawie siwą i dobrze siwiejącą głową.
„Chyba nie on?... — myślał Wokulski. — Tamten był zupełnie czarny...“
— Najmocniej przepraszam, że niepokoję pana! — rzekł baron, chwiejąc się z powodu ruchu pociągu. — Najmocniej... Nie ośmieliłbym się przerywać samotności, gdyby nie to, że chcę zapytać: czy pan nie jedzie do naszej czcigodnej prezesowej, która pana już od tygodnia oczekuje.
— Właśnie do niej jadę. Witam pana barona. Niechże pan siądzie.
— A to doskonale! — zawołał baron — bo i ja tam jadę. Prawie od dwu miesięcy mieszkam tam... To jest... panie... nie tyle mieszkam, ile ciągle dojeżdżam. To od siebie, gdzie mi dom od-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/373
Ta strona została uwierzytelniona.