gło stać się złego?... Przecież jedzie z nami pan Wokulski... — mówiła panienka. Spostrzegła się jednak i zarumieniona bardziej niż kiedykolwiek, naprzód ukryła twarz w dłonie, a potem spojrzała na Wokulskiego w sposób, który miał oznaczać, że jest bardzo obrażona.
— Co do mnie, gotów jestem zaabonować kilka podobnych wypadków — odezwał się Starski, wymownie patrząc na wdówkę.
— Pod warunkiem, że ja będę zabezpieczona od dowodów pańskiej tkliwości. Felu, usiądź na mojem miejscu — odpowiedziała wdowa, marszcząc się i siadając naprzeciw Wokulskiego.
— Cóż znowu, sama pani dziś powiedziała, że wdowom wszystko wolno.
— Ale wdowy nie na wszystko pozwalają. Nie, panie Starski, pan musi oduczyć się swoich japońskich zwyczajów.
— To są zwyczaje wszechświatowe — odparł Starski.
— W każdym razie nie z tej połowy świata, do której ja przywykłam — odcięła wdówka, krzywiąc się i patrząc na drogę.
W breku zrobiło się cicho. Baron z zadowoleniem poruszał szpakowatemi wąsikami, a jego narzeczona posmutniała jeszcze bardziej. Panna Felicya, zająwszy miejsce wdówki obok Wokulskiego, odwróciła się do swego sąsiada prawie tyłem, od czasu do czasu rzucając mu przez ramię pogar-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/391
Ta strona została uwierzytelniona.