Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/397

Ta strona została uwierzytelniona.

scy obowiązkowo tylko do stołu. Poza tem każdy robi co mu się podoba. Radzę ci więc, jeżeli boisz się nudów, pilnować się Kazi Wąsowskiej.
— Ja też odrazu biorę do niewoli pana Wokulskiego — odparła wdówka.
— Och!... — szepnęła prezesowa, spojrzawszy przelotnie na gościa.
Panna Felicya zarumieniła się, niewiadomo który już raz dzisiaj i kazała Ochockiemu, ażeby nalał jej wina.
— Nie, nie... proszę wody — poprawiła się.
Ochocki spełnił zlecenie, trzęsąc przytem głową i rozkładając ręce w sposób desperacki.
Po śniadaniu, w ciągu którego panna Ewelina rozmawiała tylko z baronem, a Starski umizgał się do czarnookiej wdowy, goście pożegnawszy gospodynią, rozeszli się... Ochocki poszedł na strych pałacu, gdzie w pokoiku świeżo na ten cel zbudowanym urządzał obserwatorym meteorologiczne, baron z narzeczoną wybrali się do parku, a prezesowa zatrzymała Wokulskiego.
— Powiedzże mi — rzekła — bo to pierwsze wrażenia bywają najtrafniejsze, jak ci się podoba pani Wąsowska?
— Wygląda na dzielną i wesołą kobietę.
— Masz racyą. A baron?
— Mało go znam. To stary człowiek.
— O stary, bardzo stary — westchnęła preze-