Cóż znowu z tem siodłem! — zawołała nagle. — Mój panie, popręg mi się odpiął... proszę zobaczyć...
Wokulski zeskoczył z konia.
— Zsiądzie pani? — zapytał.
— Ani myślę. Niech pan tak obejrzy.
Zaszedł z prawej strony — popręg był mocno przypasany.
— Ależ nie tam... O tu... Tu coś psuje się, około strzemienia.
Zawahał się, lecz odsunął jej amazonkę i włożył rękę pod siodło. Nagle krew uderzyła mu do głowy: wdówka w taki sposób ruszyła nogą, że jej kolano dotknęło twarzy Wokulskiego.
— No i cóż?... No i cóż?... — pytała niecierpliwie.
— Nic — odparł. — Popręg jest mocny...
— Pocałowałeś mnie pan w nogę?... — krzyknęła.
— Nie.
Wtedy trzasnęła konia spicrózgą i poleciała cwałem, szepcząc:
— Głupiec, czy kamień!...
Wokulski powoli siadł na konia. Niewysłowiony żal ścisnął mu serce, gdy pomyślał:
„Czy i panna Izabela jeździ konno?... I kto też jej poprawia siodło?...“
Kiedy dojechał do pani Wąsowskiej, wybuchnęła śmiechem:
— Cha! cha! cha!... Jesteś pan nieoceniony!... A potem zaczęła mówić niskim, metalowym gło-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/418
Ta strona została uwierzytelniona.