nia!“ A któż ją z nich okradł, jeżeli nie pańscy rodzeni bracia?... I cóżto za świat, który naprzód obdziera z ideałów, a potem skazuje obdartego?...
Pani Wąsowska wydobyła chustkę z kieszeni i poczęła ją gryźć... Na rzęsach błysnęła jej łza i spadła na końską grzywę.
— Jedź pan już sobie — zawołała — jesteś pan drażniąco płytki. Jedź pan... jedź i przyszlij mi Starskiego; jego bezczelność jest zabawniejsza od pana księżowskiej powagi...
Wokulski ukłonił się i pojechał naprzód. Był zgryziony i zakłopotany.
— Gdzie pan jedziesz?... nie tędy... Ach prawda, gotów pan jesteś zbłądzić, a później mówić wszystkim przy obiedzie, żem cię sprowadziła z prostej drogi. Proszę za mną...
Jadąc o kilka kroków za panią Wąsowską, Wokulski rozmyślał:
„Więc to taki świat? Jedne w nim sprzedają się ludziom prawie zgrzybiałym, a inne traktują ludzkie serca jak polędwice. Dziwna to jednak kobieta z tej pani!... bo złą nie jest, ma nawet szlachetne porywy...“
Wpół godziny wjechali znowu na wzgórza, z których widać było dwór prezesowej. Pani Wąsowska nagle zwróciła konia i bystro patrząc na Wokulskiego spytała:
— Między nami pokój, czy wojna?...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/425
Ta strona została uwierzytelniona.