Wokulskiego. Gdy zaś na gościńcu pod lasem zobaczyła tuman kurzu, wzniecony przez powóz jej rywalki, skręciła na łąkę i tam zrobiła wielką scenę z siodłem, która jej się nie udała.
Tymczasem panna Izabela dojechała do dworu. Całe towarzystwo przyjęło ją na ganku, witając prawie temi samemi wyrazami:
— Wiesz — szepnęła jej prezesowa — przyjechał Wokulski...
— Tylko pani nam brakło — zawołał baron —-ażeby Zasławek był podobny do raju. Bo już mamy tu bardzo przyjemnego towarzysza i znakomitego gościa...
Panna Felcia Janocka wzięła na bok pannę Izabelę i ze łzami w głosie poczęła jej opowiadać:
— Wiesz, przyjechał tu pan Wokulski... Ach, gdybyś wiedziała, coto za człowiek!... Ale wolę ci nic nie mówić, bo i ty jeszcze pomyślisz, że jestem nim zajęta... No i wyobraź sobie: pani Wąsowska kazała mu jechać ze sobą na spacer, samnasam... Gdybyś wiedziała, jak się biedak rumienił!... A ja za nią. Bo i ja chodziłam z nim na ryby, ale tylko tu, do sadzawki i jeszcze był z nami pan Julian. Ale żebym miała tylko z nim jechać konno?... Zanic w świecie!... wolałabym umrzeć...
Uwolniwszy się od witających, panna Izabela poszła do przeznaczonego dla niej pokoju.
— Drażni mnie ten Wokulski! — szepnęła.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/431
Ta strona została uwierzytelniona.