istotą drobną i wątłą. W rzeczywistości jestto gienialny i nieśmiertelny olbrzym, który z równą łatwością przerzuca skały, jak i rzeźbi z nich coś subtelniejszego od koronek.
— Tak — odpowiedziała panna Izabela. — Arystokracya francuska miała możność i czas stworzyć te arcydzieła.
— Arystokracya?... — spytał Wokulski.
Panna Izabela zatrzymała się w alei.
— Chyba nie zechce pan twierdzić, że galerye Luwru stworzyła konwencya, albo przedsiębiercy artykułów paryskich?
— Zpewnością że nie, ale też nie stworzyli ich magnaci. Jestto zbiorowe dzieło francuskich budowniczych, mularzy, cieślów, wreszcie malarzy i rzeźbiarzy całego świata, którzy nic wspólnego nie mają z arystokracyą.
Wyborne jestto wieńczenie próżniaków, zasługami i pracą ludzi gienialnych, a choćby tylko — pracujących!...
— Próżniacy i arystokracya! — zawołała panna Izabela. — Myślę, że zdanie to jest raczej silne, aniżeli słuszne.
— Pozwoli mi pani zadać jedno pytanie? — spytał Wokulski.
— Słucham.
— Najprzód cofnę wyraz: próżniacy, jeżeli on panią razi, a następnie... Niech mi pani raczy
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/449
Ta strona została uwierzytelniona.