i one to, nie zaś arystokracya, utrzymują w życiu codziennem wykwintność, w obyczajach łagodność, a nawet umieją budzić w nas najwznioślejsze uczucia. Tą lampą, której blaski ozłacają drogę cywilizacyi, jest kobieta. Ona też bywa niewidzialną sprężyną czynów, wymagających niezwykłego natężenia sił...
Teraz panna Izabela zarumieniła się. Szli jakiś czas w milczeniu. Słońce już chowało się za widnokrąg, a między drzewami parku na zachodzie, błyszczał sierp księżyca. Wokulski głęboko zamyślony, porównywał w duchu dwie dzisiejsze rozmowy, jednę z panią Wąsowską, drugą z panną Izabelą.
„Jakie to inne kobiety!... I czy nie miałem racyi przywiązać się do tej oto...“
— Czy mogę zadać panu drażliwe pytanie? — odezwała się nagle panna Izabela miękkim głosem.
— Choćby najdrażliwsze.
— Prawda, że wyjeżdżał pan do Paryża bardzo obrażony na mnie?...
Chciał odpowiedzieć, że to było coś gorszego od obrazy, gdyż posądzenie o obłudę, ale milczał.
— Jestem winną wobec pana... Posądzałam pana...
— Czy nie o malwersacyą w nabyciu domu ojca pani, za pośrednictwem żydów? — spytał, uśmiechając się Wokulski.
— O nie! — odparła żywo. — Przeciwnie,
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/453
Ta strona została uwierzytelniona.