— Pan jeździł balonem? — zapytała panna Felicya.
— Balonem pana Ochockiego?...
— Nie, prawdziwym...
— Niestety! nie jeździłem żadnym — westchnął Starski — ale w tej chwili wyobrażam sobie, że jadę bardzo lichym.
— Pan Wokulski pewnie jeździł — rzekła tonem głębokiego przekonania panna Felicya.
— Ależ Felu, o co ty niedługo zaczniesz posądzać pana Wokulskiego! — zgromiła ją pani Wąsowska.
— Istotnie jeździłem... — odparł zdziwiony Wokulski.
— Jeździł pan?... Ach jak to dobrze! — zawołała panna Felicya. — Niech nam opowie...
— Jeździł pan?... — odezwał się z kozła Ochocki. Hola!... Niech pan zaczeka z opowiadaniem, zaraz tam przyjdę...
Rzucił lejce furmanowi, choć zjeżdżali z góry, zeskoczył z kozła i pochwili siadł w breku naprzeciw Wokulskiego.
— Jeździł pan?... — powtórzył. — Gdzie?... Kiedy?...
— W Paryżu, ale tym uwięzionym balonem. Pół wiorsty wgórę prawie żadna podróż — odparł nieco zmięszany Wokulski.
— Niech pan mówi... To musi być olbrzymi widok?... Jakich uczuć doznawał pan?... — mó-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/463
Ta strona została uwierzytelniona.