Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/473

Ta strona została uwierzytelniona.

chwili, nazwać można zuchwalstwem. Niech mi więc pani powie wprost; a jeżeli aż taka istnieje między nami różnica, nie będę się już dłużej starał o względy pani... Wyjadę dziś, lub jutro, bez cienia pretensyi, owszem zupełnie wyleczony.
— Każdy człowiek ma prawo myśleć... — odparła panna Izabela, coraz mocniej zmięszana.
— Dziękuję pani. Tem słówkiem dała mi pani poznać, że w jej przekonaniu nie stoję niżej od panów Starskich, marszałków i im podobnych... Rozumiem, że nawet w tych warunkach mogę jeszcze nie zyskać sympatyi pani... Do tego bardzo daleko... Ale wiem przynajmniej, że już mam ludzkie prawa i że pani będzie od tej pory sądzić moje czyny, nie tytuły, których nie posiadam.
— Jest pan przecie szlachcicem, a mówi prezesowa, że tak dobrym, jak Starscy, a nawet Zasławscy...
— Owszem, jeżeli pani życzy sobie, jestem szlachcicem, nawet lepszym od niejednego z tych, jakich spotykałem w salonach. Na moje nieszczęście, wobec pani, jestem także i kupcem.
— No, kupcem można być i można nie być, to zależy od pana... — odparła już śmielej panna Izabela.
Wokulski zamyślił się.
W tej chwili w lesie poczęto hukać i zwoły-