„Pieniądz naprawdę jest wielką potęgą, tylko trzeba go umieć użyć“...
Byli już pod górą zamkową, kiedy z sąsiedniej odezwał się głos panny Felicyi:
— Panie Wokulski, my tu jesteśmy!...
Wokulski podniósł oczy i zobaczył między dębami wesoły ogień, dokoła którego siedziało zasławskie towarzystwo. O kilkanaście kroków zboku chłopak kredensowy i pokojówka nastawiali samowar.
— Niech pan zaczeka, idę do pana!... — zawołała panna Izabela, podnosząc się z dywanu.
Starski podskoczył do niej...
— Sprowadzę kuzynkę — rzekł.
— O dziękuję, sama zejdę — odpowiedziała panna Izabela, cofając się. Potem zaczęła iść ze stromej ściany z taką swobodą i wdziękiem, jakby to była ulica w parku.
— Podły jestem z mojemi posądzeniami! — szepnął Wokulski.
W tej chwili przywidziało mu się, że jakiś tajemniczy głos każe mu robić wybór pomiędzy tysiącami takich jak Węgielek, którzy potrzebują pomocy, i jedną kobietą, która schodziła tam z góry.
„Już zrobiłem wybór!“... — pomyślał Wokulski.
— Ale do zamku nie wejdę sama, musi mi pan podać rękę — rzekła panna Izabela stanąwszy przy Wokulskim.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/483
Ta strona została uwierzytelniona.