Weszła na dziedziniec, ostrożnie wymijając cierniste krzaki, i usiadła na kamieniu.
— Opowiedzcie historyą o tej krwi...
Węgiełek wcale nie zmięszał się tą propozycją; owszem uśmiechnął się i zaczął:
— W dawnych czasach, kiedy jeszcze mój dziaduś łapał ptaki między dębami, po tych kamieniach cośmy niemi szli, płynęła woda. Teraz ona pokazuje się tylko na wiosnę, albo po wielkim deszczu, ale za małości dziadusia szła przez cały rok... I był strumień w tem miejscu.
Na dnie potoku, jeszcze za małości dziadusia, leżał jeden spory kamień, jakby nim kto dziurę zatykał. W rzeczy samej była tam dziura, właśnie nawet okno do podziemiów, gdzie są zachowane wielkie skarby, jakichby na całym świecie nie znalazł. A między temi majątkami, na szczerozłotem łóżku, śpi panna, może nawet jaka hrabini, bardzo śliczności i bogato odziana. Mówią, że zato samo, co ona ma we włosach, kupiłby wszystkie dobra od Zasławia do Otrocza.
Ta zaś panna śpi przez taki interes: że jej ktoś wbił złotą szpilkę w głowę, może ze zbytków, a może i z nienawiści; Bóg ich tam wie! Tak śpi i nie ocknie się, dopóki jej kto szpilki z głowy nie wyciągnie i potem się z nią nie ożeni. Ale to rzecz ciężka i nawet niebezpieczna, bo tam w podziemiach pilnują skarbów i samej panny różne straszydła. A jakie one są, to wiem dobrze, bo, póki
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/485
Ta strona została uwierzytelniona.