wiedzno mi: w jaki sposób zabierzesz się do wycięcia napisu?...
— Kiedy nie wiem, co mam wyciąć.
— Prawda.
Wokulski wydobył noteskę, ołówek i, napisawszy, podał chłopcu.
— Tylko cztery wiersze!... — rzekł Węgiełek. — Za trzy dni, panie, będzie gotowe... Na tym kamieniu można wyciąć bodaj calowe litery... Oj, zapomniałem sznurka, żeby wymierzyć. Zejdę, panie, do furmanów, to może oni mi dadzą... Zaraz wrócę.
Węgiełek zbiegł ze wzgórza. Panna Izabela spojrzała na Wokulskiego. Była blada i wzruszona.
— Coto za wiersze?... — spytała, wyciągając rękę.
Wokulski podał jej kartkę; zaczęła czytać półgłosem:
„Na każdem miejscu i o każdej dobie, gdziem z tobą płakał, gdziem z tobą się bawił, zawsze i wszędzie będę — ja przy tobie, bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił...“
Dokończyła szeptem. Usta jej drżały, oczy zaszły łzami. Przez chwilę mięła kartkę w palcach, potem zwolna odwróciła głowę i kartka upadła na ziemię...
Wokulski przykląkł, ażeby podnieść papier. Wtem dotknął sukni panny Izabeli i, już niewiedząc co robi, schwycił ją za rękę.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/490
Ta strona została uwierzytelniona.